niedziela, 4 maja 2008

Mój zgnieciony obraz rzeczywistości.

..

....
...
Pokój oświetlany bladym płomieniem świecy.
Nikłe kształty tańczące na wrzosowych ścianach.
A ja siedzę w ciemnym kącie jak w fortecy.
Zbudowanej z cieni; z piwonią na kolanach
Kwiat wydziela odurzający słodki zapach.
Płatki delikatnie trzymają się działek kielicha.
Szkarłatna krew dziwnie razi w moich ranach.
Za zasłoniętym oknem jęki wiatru słychać.
W powietrzu unosi się złocisty miękki kurz.
Zza firanek wynurza się pajęczyna promieni.
Gdzieś za mną stoi mój niestrudzony Anioł Stróż.
Który próbuje całe zło ze mnie wykorzenić.
Zasiane podstępnie przez upadłych cherubinów.
Bez mojej wiedzy i zgody, kiedyś dawno temu;
Piwonia, jak moje rany w ciemnym kolorze rubinu.
Z wyszukaną galanterią pyta mnie: dlaczego?
Dlaczego siedzisz sama w tym ciasnym, ciemnym pokoju?
Dlaczego nie rozwiniesz płatków, tak jak ja?
Dlaczego nie znajdujesz szczęścia, ładu, spokoju?
Dlaczego nie rozłożysz skrzydeł jak wolny ptak?
Nie znam odpowiedzi na te wszystkie pytania...
Są zbyt trudne dla niepoprawnej, rozmarzonej romantyczki.
Wiem tylko, że byłam, jestem i będę sama...
I że nie potrafię wygrać ani jednej potyczki...